Chustonoszenie subiektywnym fizjookiem ;)

W temacie chust i chustonoszenia pisało już wiele mądrzejszych ode mnie osób. Będzie subiektywnie, bo nie dość, że przyzwyczaiłam (się) do noszenia, to jeszcze pozwalam swojemu Dziecku wybierać co chce jeść i spać z nami. Czy może być gorzej....? ;)




Często pytacie, co myślę o noszeniu, czy to dobre dla dziecka, czy nie zaszkodzi i tak dalej. Hm. Biorąc pod uwagę fakt, że do tej pory się zastanawiam jak przeżyliśmy pierwsze 3 miesiące wspólnego życia bez chusty, to już chyba się domyślacie co myślę. ;) Noszenie to dla mnie przede wszystkim bliskość i poczucie bezpieczeństwa. Dodatkowym plusem są wolne ręce i brak ograniczeń - nie boimy się schodów, budynków w przestrzeni publicznej, a i górskie wędrówki stają się możliwe.  :) No i kiedy Maluch marudzi nie ryzykuje się utraty rąk od tego Słodkiego Ciężaru. ;)





W teorii same plusy. A czy istnieją jakieś "zagrożenia" wynikające z noszenia?

Jasne że tak. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest pozycja Dziecka - jeśli nie będzie ona prawidłowa będziemy tworzyć bądź utrwalać Maluszkowi asymetrię lub też obciążać jego kręgosłup. (*uprzedzam pytania: nie odpowiem czy można nosić dziecko z obniżonym bądź wzmożonym napięciem itp nie widząc dziecka - taka decyzja zawsze należy do terapeuty prowadzącego). Ale z drugiej strony początki często są trudne, więc trzeba dużo ćwiczyć, żeby mieć pewność, że uzyskaliśmy odpowiednią pozycję zanim nastąpi pierwszy spacer. Z tego powodu naprawdę zachęcam do wydania kilkudziesięciu złotych na spotkanie z doradcą - będzie 100% pewności, że wszystko jest prawidłowo. Wiem, że w internecie jest masa filmów dotyczących motania, jednak one nie skorygują ewentualnych błędów. 

Ostatnio na jednym z forów rozpętała się dyskusja na temat tego jak długo niemowlaki mogą przebywać w chuście w ogóle,a ile "ciągiem". Najczęściej padającą odpowiedzią było stwierdzenie, że dwie godziny. Czemu akurat dwie - nie wiem (choć podejrzewam, że przez pewną analogię do tego co się mówi o fotelikach samochodowych, czyli żeby dzieci nie przybywały zbyt długo w niekorzystnej pozycji). To teraz niech ktoś to powie Rodzicom hajnidka (high need baby) ;) I tu wkraczam ja wraz z moją logiką (choć zdaję sobie sprawę, że mogą się znaleźć specjaliści, którzy nie zgodzą się z moim zdaniem). Noście się ile musicie i potrzebujecie, ale pamiętajcie, że każdy niemowlak do prawidłowego rozwoju potrzebuje zróżnicowanych bodźców - czyli każdego dnia musi mieć możliwość doświadczenia innych pozycji niż ta w chuście. Nie powiem Wam oczywiście, że ma leżeć na brzuchu 20 minut dziennie,a na plecach 30 czy odwrotnie - to Dziecko decyduje ile jest w stanie wytrzymać (co z kolei nie oznacza też, że jeśli płacze na brzuchu to go tak nie kładziemy! ale to znów temat na inną historię.)
Na koniec jeszcze dwa słowa o tym, dlaczego chusta jest lepsza niż bujaczek (bo jest!). Piszę o tym, ponieważ zdarza mi się usłyszeć, że przecież i tu i tu dziecko ma taką samą pozycję, a z chustą jest o wiele więcej zachodu. Po pierwsze: nie, pozycja w chuście i bujaczku czy foteliku samochodowym nie jest taka sama - w chuście jest ona bardziej zgięciowa, dba się o symetrię i prawidłowe ustawienie nóżek. Po drugie nawet gdyby uznać, że ułożenie jest do siebie zbliżone to ciało Rodzica daje coś, czego nie da żaden sprzęt (i nie mówię tu o cieple, bliskości i miłości) - Rodzic w chuście porusza się, mówi czy po prostu oddycha. A to właśnie daje Dziecku wielozmysłową stymulację. Jak widzicie - same korzyści.  :)








P.S. Dziś celowo nie wspomniałam o nosidłach. W wolnej chwili poczynię kolejny tekst, w którym postaram się porównać chusty i nosidła. :)

Komentarze

  1. Odłożyłam chustę na półtora miesiąca dzięki fizjoterapeutce,która napędziła mi stracha. Nie dlatego, że z córką jest coś nie tak, jest w pełni zdrowa, poprostu jest przeciwniczką chust. Tłumaczyła mi, że dziecko w chuście ma nieprawidłową pozycję nóżek i w żaden sposób nie jesteśmy w stanie ich ułożyć poprawnie. Zapytałam więc co sądzi o nosidłach- również nie, po co ? Odpowiedziałam, że dziecko przecież nie zawsze toleruje tylko wózek itd itd...NIE, PO CO...nawet na rękach nie, bo po co..mimo wszystko przestałam. Po półtorej miesiąca i masie informacji,które zdobyłam wróciłam do chustowania.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powiem zupełnie szczerze i uczciwie, że zanim zostałam mamą nie miałam bladego pojęcia o chustach, nosidłach i życiu z niemowlakiem. Serio. Ale starałam się być uczciwa i jeśli się na czymś nie znałam to odsyłałam do innych specjalistów. Przykro mi słyszeć, że ktoś inny tak Was potraktował.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz