"Wiosna, wiosna, wiosna, ach to ty". Pewnie nie jestem specjalnie oryginalna, ale od wczoraj nie mogę przestać śpiewać. ;) A patrząc na ilość osób spędzających czas na świeżym powietrzu wiem, że nie tylko mnie to cieszy ;)

Razem z wiosenną aurą pojawiają się wiosenne pytania i wątpliwości. W związku z tym dziś kilka słów o rowerach, rowerkach i hulajnogach.  Może od razu powiem, że będzie to moja subiektywna wypowiedź - na ten temat istnieje chyba tyle opinii, ilu specjalistów...

Często pytacie mnie, co myślę o rowerkach biegowych (to takie na dwóch kółkach i bez pedałów). W internecie można znaleźć masę informacji o tym, jaki to wspaniały sprzęt, gdyż pomaga kształtować balans, koordynację i sama nie wiem co jeszcze. Ale jak wiecie tego typu informacje podawane są przez producentów sprzętu, a to często budzi wątpliwości. Przyznam, że w tym akurat przypadku nie ma się czym martwić. Rowerek biegowy to rzeczywiście fajny wynalazek - w naturalny sposób uczy utrzymywania równowagi, wpływa na koordynację pracy rąk i nóg (odpychanie się i nadawanie prędkości nogami, a do tego sterowanie kierownicą), a dodatkowo pomaga wzmocnić stopy (są nawet terapeuci, którzy zalecają takie rowerki przy tendencji do nieprawidłowego ustawiania stóp u dzieci). Dużym plusem jest to, że większość Dzieciaków bez problemu "przesiada się" z rowerka na prawdziwy rower, bez żmudnego procesu nauki jazdy. Szczerze mówiąc, wolę widzieć Dzieciaki gnające na takich właśnie rowerkach niż te uczące się jeździć na zwykłym rowerze z doczepionymi kółkami bocznymi. Dlaczego? No cóż - pamiętam z czasów mojej nauki jazdy, że nieziemsko denerwowało mnie, kiedy rower chwiał mi się na boki (w końcu te kółka są trochę uniesione nad podłoże), więc żeby tego uniknąć wchodziłam w przechył i takim oto halsem jechałam sobie ile się dało. Teraz wiem, że przenosiłam ciężar ciała na jedną stronę i utrwalałam sobie asymetrię...

Rowerek spełnia jeszcze kilka istotnych funkcji: uczy Dziecko, że należy obserwować otoczenie, gdyż w każdej chwili można napotkać przeszkody terenowe, które trzeba będzie ominąć (dla mnie jest to kontrola wzrokowo-ruchowa i planowanie motoryczne), pokazuje też czym jest prędkość i uczy jej oceny. I tu dwie mega ważne sprawy: Po pierwsze BEZPIECZEŃSTWO! Nieistotne, że to "tylko" rowerek biegowy - KASK to podstawa, szczególnie na początku rowerkowej przygody, gdyż jak wspomniałam, Maluch dopiero się uczy. Druga rzecz warta przemyślenia to hamulec. Pewnie wydaje się Wam, że to bez sensu, bo Dzieć jeszcze za mały i aż tak się nie rozpędzi (ha-ha), ale weźcie też proszę pod uwagę, że aktualnie większość sprzętów to te rosnące z Dzieckiem, więc sprawa przestaje być aż tak dziwna.

Na koniec najważniejsze - od kiedy ten rowerek i jaki?
Jak zwykle - gotowego rozwiązania brak. Przyjmuje się, że "naukę jazdy" można zacząć po ukończeniu 2 roku życia, choć są dzieci, które świetnie poradzą sobie już mając półtora roku i takie, które nie będą chciały jeździć mając 3 lata. Tak naprawdę głównym kryterium jest dopasowanie rowerka do potrzeb Dziecka.  Czyli przede wszystkim do jego wzrostu - Maluch musi opierać się na ziemi całą stopą na lekko zgiętych nogach. To ważne, bo zbyt wysoki rowerek będzie prowokował odpychanie się tylko palcami, a zbyt niski spowoduje ustawienie kolan i bioder w dużym, nieprawidłowym zgięciu. Z tego względu warto pomyśleć o rowerku rosnącym z Dzieckiem - myślę, że finalnie finansowo też wyjdzie to na plus ;)  Kupując rowerek warto też ocenić jego wagę , na wypadek, gdyby przypadł Wam w udziale spacer powrotny z rowerkiem w jednej ręce i padniętym Dzieciakiem w drugiej.... ;)

A jak ocenić gotowość Malucha do "rowerkowania"? Poza doborem rowerka najważniejsza jest naprzemienna praca nóg. Ma ona odpowiadać fizjologicznemu wzorcowi chodu, czyli nie ma mowy o "wiosłowaniu" obiema nogami jednocześnie. Jeśli Wasz Dzieć nie ogarnia, macie dwa wyjścia : pokazać i tłumaczyć jak to ma wyglądać albo schować rowerek na chwilę i próbować po np.2 tygodniach.

Powinnam tu wspomnieć też o rowerkach czterokołowych. Produkowane z myślą o dzieciach powyżej 1 roku życia, czyli chodzących. Teoretycznie okej - słabsza równowaga wymaga lepszego podparcia itd. Tylko tak w sumie to po co rowerek? To jest czas na doskonalenie chodu, a przemieszczanie w takim jeździku niewiele ma z tym wspólnego, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę, że są one raczej niskie, a to powoduje zgięciowe ustawianie kolan i bioder. Czyli nieprawidłowe. (Jak już pisałam.)  Tego typu sprzęty u tak małych dzieci należy traktować raczej jako urozmaicenie aktywności, a nie jako sposób przemieszczania na spacerach.




Wchodząc w ten temat nie mogę nie  zwrócić się do Rodziców, którzy  (jak ja) sami lubią przemieszczać się rowerem i chcieliby w takie podróże zabierać Maluchy ze sobą. Najczęściej spotykanym rozwiązaniem jest oczywiście fotelik rowerowy. Niestety, nie jest to rozwiązanie idealne. Przede wszystkim w foteliku można wozić dzieci nie wcześniej niż w 18 miesiącu życia! Być może ta informacja będzie dla Was zaskakująca, ale faktem jest, że wcześniej obciążenia są za duże, szczególnie dla kręgosłupa i ośrodkowego układu nerwowego. Jeśli ktoś chce wyjechać z argumentem, że przecież w wózku też są drgania, to zwracam uwagę na subtelną różnicę, która wynika z tempa podróży. Paweł Zawitkowski porównał kiedyś jazdę w takim foteliku do zjazdu z górki, po kocich łbach, bez trzymania nóg na pedałach. Trochę wytrzepie, czyż nie....? 
Dodatkowo  jeśli Maluch zaśnie w czasie takiej podróży, to powinniśmy się zatrzymać, wyjąć go i jechać dalej dopiero po tym, jak wstanie. Więc zostaje albo jeżdżenie w parku w te i wewte po ścieżkach rowerowych (zakładam, że są równe, a w pobliżu jest sporo miejsca na piknik) albo opcja z przyczepką rowerową. W takiej przyczepce wg producentów można wozić już nawet sześciomiesięczne niemowlęta. To raczej przegięcie, ale już roczniaka można zabrać na wycieczkę.
Na rowerze tak samo podstawą jest KASK i zapięte pasy.



Na koniec to, co budzi najwięcej kontrowersji. Hulajnoga. Oczywiście na rynku jest ich cała masa. Dostępne w wersjach dwa i trzy kółka. Na trójkołowej mogą jeździć już dwulatki. Warunek podobny jak przy rowerku biegowym - Maluch musi zdawać sobie sprawę z tego, jak wprawić to urządzenie w ruch i jak się zatrzymywać. Dwa kółka to już wersja dla dzieci około 6 roku życia. To także sprzęt, który kształtuje równowagę i koordynację, choć w innym zakresie niż rowerek (wiadomo - różne pozycje, więc praca ciała jest inna).  Przyjmuje się, że hulajnoga jest bardziej urazogenna ze względu na generowane większe prędkości, choć nigdy nie widziałam badań na ten temat. Dlatego tu również podkreślę BEZPIECZEŃSTWO. Nie tylko kask, ale i ochraniacze na stawy to podstawa.
 Skąd jeszcze wątpliwości co do wpływu tej aktywności na ciało młodego człowieka? Problem w tym, że jazda na hulajnodze to sport asymetryczny, z dużym rozciąganiem jednej strony w dynamicznych wzorcach. Z tego płynie potencjalne zagrożenie wadami postawy. Dlatego najlepiej od samego początku uczyć pracy symetrycznej  - to zdecydowanie łatwiejsze niż późniejsze próby zmiany nawyku. Myślę też, że we wszystkim trzeba zachować umiar. Jeśli Wasza Pociecha nie będzie spędzać na hulajnodze 24 godzin na dobę, to kilkadziesiąt minut nie powinno jej zrobić wielkiej krzywdy. A w dzisiejszych czasach każda aktywność poza  domem jest na wagę złota.

 Każdy sprzęt musi być dopasowany do dziecka, to nie ulega żadnej wątpliwości. Dla optymalnego rozwoju Maluch powinien mieć zapewnione różnorodne bodźce i warunki, więc starajmy się nie popadać w skrajności i pozwalać Dzieciom na różne formy aktywności w rozsądnych ramach czasowych.

Komentarze