Niemowlak a podróże autem

Jak zapewne wiecie, jestem ambasadorem Kocham Zapinam - więc ten tekst po prostu musiał w końcu powstać.

Odkąd jestem Mamą temat bezpieczeństwa w aucie jest dla mnie szczególnie ważny. Głównie dlatego, że widzę jak (i w czym!) Rodzice potrafią wozić swoje dzieci ! A uwierzcie, że w mojej pracy spotykam naprawdę wielu ludzi.. 

(Przypomnę szybko, że zgodnie z europejską normą i-size dzieci powinny być przewożone tyłem do skończenia 15 miesiąca życia. Zaleca się kontynuowanie jazdy tyłem nawet do 4-5 roku życia !  Pierwszym fotelikiem jest tzw.nosidło czy też łupina, która BEZWZGLĘDNIE musi być montowana tyłem do kierunku jazdy !)

W ramach "ciekawostki" powiem Wam, że jeszcze nie zdarzyło mi się, abym nie musiała poprawiać dociągnięcia i ustawienia pasów po włożeniu Pacjenta przez Rodziców do łupinki. To naprawdę przerażające!  Wierzę oczywiście , że to nie wynika ze złej woli , tylko raczej z niewiedzy, bo ten temat ciągle jest pomijany - i w szkołach rodzenia i w sklepach i u lekarza - nie raz zdarzyły mi się komentarze "udusi pani to dziecko!" kiedy dociągałam pasy w łupince w miejscu publicznym.  Dopiero kiedy na spokojnie uświadamiam ludziom, że pasy muszą trzymać na tyle mocno, żeby mi Dzieć nie wyleciał jak z katapulty przy choćby gwałtownym hamowaniu, słyszę: "no tak, w sumie racja".


Trochę więcej zaczyna się mówić za to o samym przebywaniu dzieci w łupince. Słyszeliście kiedyś o tym ile maksymalnie maluch może spędzić w tym foteliku? Mówi się o dwóch godzinach w jednym ciągu. Dziś postaram się wytłumaczyć Wam, dlaczego dłuższe przebywanie w łupince może być niekorzystne.


Zacznę od badania pilotażowego, przeprowadzonego w 2016 roku przez zespół z Wielkiej Brytanii, w którym  badano, czy istnieje potencjalne niebezpieczeństwo wystąpienia niewydolności krążeniowo-oddechowej u dzieci znajdujących się w foteliku samochodowym. W skrócie : w badaniu tym dzieci znajdowały się w foteliku nie dłużej niż 30 minut, mimo to zaobserwowano spadek saturacji, czyli wysycenia krwi tlenem gdy dziecko było ustawione pod kątem 40stopni i dodano do tego ruch jak w aucie, zarówno u wcześniaków jak i dzieci urodzonych o czasie. Tak jak wspomniałam, był to zaledwie pilot w małej grupie badawczej, ale warto wziąć to pod uwagę szczególnie u skrajnych wcześniaków czy dzieciaczków z mocno obniżonym napięciem.  Nie oznacza to oczywiście , że powinniśmy zrezygnować z fotelików, ale autorzy zalecają regularne przerwy w podróży oraz zaznaczają, że nie powinno być to standardowe środowisko do spania dla niemowląt. [1]

Ja wiem, że jeśli mamy do przejechania kilkaset kilometrów, a nasze dziecko śpi, to mamy ochotę "cisnąć na maxa" i mieć tę drogę za sobą. Wiem, że nie wszędzie są dobre warunki żeby się zatrzymać i wyjść z auta. Serio, wiem, bo też mam Dziecko. ;)  Ale właśnie z tego powodu to my, dorośli, musimy być odpowiedzialni i tak planować podróż, żeby potrzeby Małego Człowieka mogły być zaspokojone. Cóż zrobić - sprawdzamy, ile czasu zajmie nam dojazd wg "guglmaps", dodajemy do tego ze 3 godziny i już mamy bardziej realny plan podróży. 
A jeśli to dla Was za dużo, to może warto rozważyć pociąg albo samolot... ? ;)



A teraz o tym, dlaczego nie na spacer w nosidle (samochodowym). Pozwolę sobie rozpisać Wam to w dwóch punktach, żeby było czytelnie.

1) Bezpieczeństwo na pierwszym miejscu.


W foteliku samochodowym dziecko powinno być ubrane maksymalnie cienko, bo pasy muszą przebiegać jak najbliżej ciała dziecka, aby można je było odpowiednio dociągnąć (pasy, nie dziecko ;) ). Każdy luz między ciałem a pasami, tworzony przez kurtki czy kombinezony, w czasie wypadku zostanie "wybrany", a to stwarza realne zagrożenie wypadnięcia dziecka z fotelika na skutek działających wtedy sił. Najlepiej aby było to body, ewentualnie sweter bez kaptura i do tego kocyk. Albo dwa. Albo pięć. Serio. Tak się da nawet zimą! Może być też kurtka nałożona od przodu na pasy.

Ale oczywiście taki strój nie nadaje się na spacer. Więc skoro już zadajemy sobie trudu, żeby malucha wyjąć z nosidła w celu założenia mu grubszego ubrania, to równie dobrze możemy przełożyć go do gondoli. ;)


2) Rozwój to ruch i doświadczanie.


Wasz maluszek od urodzenia uczy się i poznaje swoje ciało. Każdy ruch głową to dla niego bardzo duża ilość informacji. Już u noworodka w leżeniu na plecach możemy zaobserwować, że obrót twarzy w jedną stronę spowoduje przeniesienie na nią ciężaru ciała, a w drugim miesiącu życia dołączy do tego wyprost ręki i nogi po tzw.stronie twarzowej, a zgięcie po tzw.stronie potylicznej. Dzięki temu dziecko doświadcza oddzielenia strony prawej od lewej, dowiaduje się też, że ma oś symetrii, wokół której zaczyna orientować swoje ciało. Kopiąc nogami uczy się, że może je na zmianę zginać i prostować, że już nie wspomnę o całym rozwoju w leżeniu na brzuchu.

No a teraz wyobrażamy sobie niemowlę w łupinie. Czego tam doświadcza? Czego się uczy? Ok, ma pozycję zgięciową, to dobrze, bo chcemy żeby w takiej pracowało. Ale czy jeśli ja położę się na podłodze i oprę swoje łydki i stopy na kanapie, to mogę powiedzieć, że ćwiczę brzuszki. ..? ;)  Otóż to - maluch musi aktywnie ćwiczyć wszelkie umiejętności. A prawda jest taka, że poprawne zapięcie w foteliku mu to zwyczajnie uniemożliwia. Celowo piszę tu o najmniejszych dzieciach - u tych większych i poruszających się jakoś tak łatwiej sobie wyobrazić, że je ograniczamy i nie dajemy swobody ruchu. ;)



Idąc na spacer z wózkiem maluch ma możliwość zmiany pozycji i zbierania tych doświadczeń, w foteliku samochodowym już niestety nie.  Oczywiście, bądźmy ludźmi - wejście na 10 minut do sklepu z dzieckiem w łupinie nie będzie katastrofą, ale już na dłuższe zakupy w galerii handlowej zdecydowanie lepiej zabrać gondolę. Że nie wspomnę o spacerze w parku. ;)

Mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam Wam sytuację. Czekam na wszelkie pytania!


[1] Arya R.i wsp, 2016 Is the infant car seat challenge useful? A pilot study in a simulated moving vehicle.

Komentarze