"Ja już trójkę dzieci wychowałam...!"

-"Co Ty mnie będziesz pouczać, ja już trójkę dzieci wychowałam!"

-"Kiedyś się tak robiło i nikt nie robił tyle szumu! "

-"Ja tak Ciebie i Twojego brata/siostrę wychowałam i zobacz jacy fajni jesteście. ...!"

Dobra. To teraz przyznawać się kto zna tego typu teksty?  Albo może lepiej zapytać - czy jest ktoś, kto ich nie zna? (Żeby była jasność - nie osądzam i nie mam zamiaru wchrzaniać się w wychowanie Twojego dziecka). Jednak jest jeden aspekt tego "ja wiem lepiej", o którym MUSZĘ napisać. Ktoś może mi zarzucić, że jestem niemiła i się czepiam - trudno. Każda mama i tata decydują o tym, jak chcą wychować swoje dziecko, kiedy rozszerzyć mu dietę, kiedy oddać do żłobka itd. - to w teorii.  Bo w praktyce zawsze dookoła znajdzie się grono ludzi, którzy na każdą okazję mają jakąś złotą radę  (pozdrawiam szczególnie niektóre babcie. ...). No i okej jeśli chodzi o szczepienia, rozszerzanie diety czy zakładanie czapeczki - możemy słuchać, możemy udawać, że słuchamy , a i tak robić po swojemu.

Zastanawiacie się czemu o tym gadam? Otóż temat ten podsunęła mi ostatnio pewna Osoba, która ma ogromny problem ze swoją teściową:

"Co z tego, że noszę dziecko w chuście, podejmuję świadome decyzje dotyczące żywienia i stymulowania rozwoju maleństwa, zgłębiam naprawdę każdy jego aspekt... Co z tego, że ja próbuję nosić i pielęgnować je zgodnie z zaleceniami specjalistów. Co z tego...?
Wokół pełno tych, co "wiedzą lepiej" i i tak będą robić po swojemu. Dziś przyłapałam teściową gdy próbowała naszego O. podnieść na siłę za rączki. Dobrze wie, że nie może tego robić - nie pozwalam... Ona zawsze "tylko..." To przecież O. "sam się podciąga..." Ostatnio zwróciłam Jej uwagę gdy wprowadzała "dosyć agresywne ćwiczenia" nóżek i bioderek!
Podobnie jest ze wszystkim innym; sadzanie na kolanach dziecka, które jeszcze nie trzymało główki, podnoszenie pod pachy (...)"

I to jest prawdziwy problem - Świadomy Rodzic wie, że takie zachowania mogą dziecku poważnie zaszkodzić. Okej, jestem w stanie zgodzić się, że jeśli zdrowe dziecko zostanie w ten sposób potraktowane raz na czas to nic mu nie będzie. Jednak biorąc pod uwagę jak wiele dzieciaków ma ostatnimi czasy problemy z nieprawidłowym rozkładem napięcia mięśniowego czy asymetrią, to byłabym nieco bardziej ostrożna z radosną zgodą na takie zachowania.

Dlaczego? Właściwie to aż nie wiem od czego zacząć. Odniosę się więc do powyższej wypowiedzi:



- Podciąganie za rączki: Owszem, możecie to zaobserwować w gabinecie lekarskim lub u fizjoterapeuty. Jest to tzw. próba trakcyjna - ważna dla nas, specjalistów do oceny rozwoju dziecka, szczególnie w zakresie kontroli głowy. NIE ZNACZY to, że można ją powtarzać w domu! Nie jest ona absolutnie żadnym ćwiczeniem i NIE PRZYSPIESZY nauki siadu (tak,tak Drodzy Państwo - Wasz 3-miesięczniak nie zacznie od tego siadać samodzielnie). Niemowlak zaczyna siadać około 8 miesiąca życia i zapewniam, że żadne dziecko nie siada bezpośrednio z leżenia na plecach, gdyż jest to zwyczajnie niefizjologiczne.Tłumaczenie, że dziecku się to podoba, jest równie głupie jak danie mu kilku ostrych noży do zabawy. Jedyne co możemy osiągnąć taką "zabawą" to kompensacyjne (czyli zastępcze) mechanizmy trzymania głowy - dziecko, chcąc uniknąć wątpliwej przyjemności, jaką jest dyndanie głowy na plecy, zacznie ją sobie stabilizować poprzez uniesienie barków i schowanie szyi, z równoczesnym odgięciem głowy w tył. (Tak tylko przypomnę, że w rozwoju dążymy do wyelongowania, czyli "wydłużenia" szyi - po to, aby aktywować głębokie mięśnie szyi, a wraz z nimi zwiększać napięcie mięśni brzucha). Z takiego ustawienia już tylko krok do problemów z leżeniem na brzuchu - maluch będzie mieć spory problem z utrzymaniem dużej i ciężkiej głowy w takiej pozycji (polecam spróbować na sobie!).

Podnoszenie pod pachy: (o tym jak prawidłowo podnosić dziecko pisałam już TUTAJ). Mechanizm podobny jak wyżej, z tym, że w jeszcze większym natężeniu. Niemowlak bez kontroli głowy będzie walczył o to, żeby ona mu nie "spadła" - co nie jest szczególnie dziwne, jeśli weźmie się pod uwagę, że masa jego głowy stanowi około 25% masy całego ciała (całkiem spora, prawda?). Tutaj znów wystąpi wspomniana już wcześniej kompensacja i "chowanie" głowy i szyi w ramionach. Do tego ciało takiego maluszka jest poddawane działaniu siły grawitacji - głowa (25% masy, pamiętacie?) zaczyna oddziaływać na kręgosłup oraz kończyny dolne i daje efekt ich pionowego obciążenia. (Naprawdę muszę przypominać, że dziecko fizjologicznie zaczyna obciążać kończyny dolne w pionie dopiero w okolicach 10-11 miesiąca wstając przy meblach....?)

- Podnoszenie "po babcinemu", czyli ręka pod pupą i szyją: Tu ważnym odruchem jest TOB (toniczny odruch błędnikowy). Występuje on w 1 miesiącu życia dziecka i powoduje wzrost zgięcia ciała w leżeniu na brzuchu, a w leżeniu na plecach zwiększa wyprost ciała. Tak naprawdę wygaszenie tego odruchu jest niezbędne do rozwoju pozycji wyższych. Co więc będzie się działo jeśli uparcie będziemy ciągnąć malucha za rączki lub podnosić go byle jak? Nasze dzieciątko będzie permanentnie w takiej o pozycji:



(miSZCZ painta to ja ;) )

Będzie ciągle poddawane działaniu TOB-u - napięcie jego prostowników będzie stale zwiększane, zaś jego brzuszek będzie coraz mniej aktywny. Co za tym idzie niemowlak taki może mieć coraz większy problem z kontrolą swojego ciała, gdyż to brzuch jest jego "centrum zarządzania". Bez odpowiedniej aktywności w tułowiu może mieć duże trudności z pracą antygrawitacyjną, czyli np. wyciąganiem rączek w górę lub kopaniem nóżkami. Biorąc pod uwagę fakt, że każdy niemowlak uczy się poprzez doświadczanie ruchu, to jak sądzicie - jaki to będzie miało wpływ na jego dalszy rozwój...?

Nadal uważacie, że nie ma sensu uczyć otoczenia, jak prawidłowo podnosić Wasze Największe Szczęście...?

- Sadzanie dziecka bez kontroli głowy: W ogóle WTF? Już niejednokrotnie wspominałam tu, że dziecka NIE WOLNO SADZAĆ dopóki samo nie usiądzie. Już niebawem wysmaruję na ten temat duży post. Ale pomysł posadzenia dziecka, które głowy w ogóle nie trzyma jest dla mnie tak abstrakcyjnie absurdalny, że aż nie wiem jak to skomentować. Myślę, że jeśli dotarliście do tego momentu, to nie muszę zbytnio tłumaczyć, dlaczego taki pomysł jest chory. Połączcie sobie dużą, ciężką głowę chwiejącą się na wszystkie strony z działającą na nią siłą grawitacji. Powstanie Wam jedna wielka kompensacja, która zdecydowanie może utrudniać dziecku dalszy rozwój.



Czekam teraz na głosy, że fantazja mnie poniosła, bo nie każde dziecko będzie miało powyższych powodów ogromne trudności rozwojowe. I całe szczęście, że nie każde, inaczej ludzkość już dawno by wyginęła! Ten wpis ma na celu wsparcie Rodziców takich jak powyższa Mama, aby mieli solidne i konkretne argumenty w nierównej walce z tymi wszystkimi, którzy wiedzą lepiej.

Każdemu życzę, aby miał tak mądrych Rodziców i Teściów jak moja Mama, która owszem, wychowała dwójkę dzieci, ale wie że wiele rzeczy się zmieniło i zaakceptowała bez problemu fakt, że pokazuję jej jak podnosić czy przewijać moją Córkę. W końcu ważniejszy jest prawidłowy rozwój dziecka i tu trzeba grać do jednej bramki.

Jeśli przychodzą Wam do głowy jeszcze inne zachowania Waszego otoczenia, które Wam się zupełnie nie podobają, a nie wiecie jakich argumentów użyć by je zatrzymać - piszcie w komentarzach, zawsze mogę aktualizować posta. :)

* Znasz kogoś, kto walczy z takim problemem? A może choć odrobinę pomogłam Tobie? Podziel się tym wpisem ze światem, udostępnij - niech przeczyta go jak największa liczba Świadomych Rodziców!

Komentarze

  1. Niestety znam te teksty i ja :(
    Sytuacja: ciocia bierze dziecko (niespełna 3 miesiące) przodem do świata za paszki, nogi zwisają, ręce naciągnięte. Po interwencji i pouczeniu (byliśmy świeżo po wizycie u fizjoterapeuty, z resztą i bez takiej wizyty widać, że to po prostu męka dla dziecka) otrzymaliśmy odpowiedź: "My tu wszyscy swoje dzieci wychowaliśmy".
    Druga sytuacja: babcia z dużymi problemami z kolanami wyciąga dziecko z fotelika samochodowego. Wiadomo jak super wygodnie wyciąga się dziecko malutkie z tego "kubełka". Moja chwila nieuwagi, odwróciłam się na 2 sekundy, myślałam że mogę, w końcu nie byłam w puszczy otoczona dzikimi zwierzętami, ale wśród rodziny. Patrzę, a kobieta targa mi dziecko i ledwo co potrafi z nim wstać z kucków. Wszystko mi zamarło w środku. Nawet nie wiedziałam, jak to skomentować.
    Także jedna sprawa to niewiedza (i czasem duża niechęć do jej zdobycia), a druga to "mierzenie siły na zamiary". Rodzina patrzy na mnie już dziwnie, jak mówię, że za paszki źle, że ciągnąć nóżek nie wolno albo że dziękuję za Karmi, bo karmię, a to wcale nie pomaga (inna tematyka, ale pokazuje stan wiedzy). Książek i internetów się naczytała i udaje światową ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba każda Mama zna to uczucie, kiedy wyraźnie o coś prosi w związku ze swoim dzieckiem, a rodzina i tak robi "po swojemu"... a o mitach związanych z "dietą matki karmiacej" też bym mogła doktorat napisać ... ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz