Chodziki, pchacze i inne "ułatwiacze"

Lubię takie tematy wynikające z rozmów, szczególnie wtedy, kiedy to co ja myślę jest potwierdzone zachowaniem Najmłodszych. Dlatego będzie kilka słów o różnych sprzętach, które "każdy Bobas mieć powinien". Taa... Na początek szybko rozprawię się z tematem chodzików, gdyż dziś już chyba każdy Rodzic wie, że to zło po prostu. Czemu?



  1. Bo lądują w nim najczęściej dzieci, które jeszcze samodzielnie nie chodzą.

  2. Bo chodzik plus powód nr 1 daje nieprawidłowy wzorzec postawy i chodu (Chód na palcach, często z rotacją wewnętrzną stóp i ich koślawieniem, koślawość kolan i pogłębienie  lordozy lędźwiowej, a w konsekwencji może prowadzić do powstawanie skolioz).

  3. Bo kompletnie nie uczy dziecka upadków - tak, to też ma ogromne znaczenie! Dziecko przewracając się także się uczy - jak upaść bezpiecznie i co robić żeby się nie przewracać. Zabranie tej możliwości często kończy się bardzo niemiłymi wypadkami. ..

"Idąc" dalej pozostanę w temacie chodzenia. Skoro wiemy już, że chodzik niekoniecznie, to co zrobić? Czym wypełnić pustkę w sercu i mieszkaniu, aby ten masz Dzieć pooszeedł? :P  To  jest ten moment, w którym na tapetę wskakują kolorowe, jeżdżące, grające, świecące i-co-tam-jeszcze pchacze. Czyli innymi słowy zabawka, która przemieszcza się pchana przez Malucha. Teoretycznie lepsza niż chodzik, bo Dziecko musi już umieć chodzić żeby ogarnąć temat. Pewnie już się domyślacie, że istnieje jakieś "ale"...



  • Najważniejsza sprawa - pchacze są dość lekkie - niewielka siła sprawia, że odjeżdżają, a uwieszone na takim sprzęcie dziecko musi go gonić. W ten sposób goni także własny środek ciężkości, który gwałtownie przesuwa się w przód. (Nie mam niestety zdjęcia aby to zobrazować...). To zaś prowokuje wchodzenie na palce i tworzenie nieprawidłowego wzorca chodu.  I tu także pojawia się spore ryzyko niekontrolowanych upadków prosto na buźkę...

Zaraz pewnie usłyszę głosy : "moje dziecko używało pchacza i nic mu nie jest!". Okej, częściowo się zgadzam, nie dla każdego Malucha to będzie katastrofa. Ale w moim środowisku mamy takie powiedzonko : nie ma ludzi zdrowych - są tylko niezdiagnozowani ;) Dodam jeszcze, że dzieci same świetnie sobie radzą z wykorzystywaniem otoczenia - rolę pchacza świetnie spełniają stoliczki, krzesła czy inne sprzęty domowe. Jeśli Wasz Malec spaceruje radośnie po domu w towarzystwie jednego z wyżej wymienionych sprzętów to okej - one z reguły są cięższe i niejako wymuszają prawidłową pozycję. Ważne, żeby stopy w całości miały kontakt z podłożem, a plecy były wyprostowane, a  nie pochylone w przód. I tym sposobem możecie skreślić kolejny punkt z listy zakupów ;)  A jeśli już ktoś Was uszczęśliwi takim prezentem - no cóż, póki co to Wy decydujecie o tym czym się bawi Wasze Dziecko ;)

Ostatnim ze "sprzętów" na dziś są różnego typu "skoczki" - uprzęże montowane do futryny drzwi. Ja nie wiem, co autor miał na myśli, serio. Nie wiem z czego to wynika, ale ZAWSZE widzę w tym czymś zdecydowanie za małe dzieci. Czyli takie, które jeszcze nawet nie wstają samodzielnie. Argument?  "Ta biedna Mama nic nie może zrobić, bo Dziecko nieodkładalne i to ma być dla niej ułatwienie". A no i jeszcze "Przecież jego/ją to tak bardzo cieszy". No błagam. Spójrzcie na poniższe zdjęcia: (sorry za jakość)




P.S. - To NIE JEST moja Córka!!

Jeśli ktoś jeszcze nie wie, na co patrzy to spieszę z wytłumaczeniem:



  • Spójrzcie na stopy - ustawiają się tylko i wyłącznie na palcach! (A potem przypomnijcie sobie o czym pisałam wcześniej);

  • Idąc wyżej: kolana wyginają się w każdą stronę - ciało jeszcze nie wie do czego one służą i nie potrafi ich stabilizować w wyproście potrzebnym do stania;

  • Widzicie jak to dziecko jest zamontowane w tym czymś? Ono wisi na swoim kroczu. Serio ktokolwiek myśli, że to może być wygodne?

  • Tułów w ogóle nie pracuje - nie jest w stanie kontrolować tego, co dzieje się z całym ciałem, dlatego niemowlak buja się w tym we wszystkie strony;

  • Barki są uniesione nienaturalnie wysoko, szyja schowana, a ramiona są zrotowane do wewnątrz - to patologiczny mechanizm kompensacyjny. Jedyny dostępny dla dziecka w takiej pozycji, pomaga mu chociaż trochę ustabilizować ciało zawieszone w przestrzeni.

  • Dodam jeszcze, że oczy patrzą we wszystkie strony pokazując, że Maluch kompletnie nie ma pojęcia co i dlaczego się z nim dzieje.

Ja naprawdę rozumiem, że niektóre Dzieciaki wymagają więcej niż inne. Ale nie można pewnych rzeczy osiągać kosztem własnego Maluszka! W takim wypadku bardzo gorąco polecam chustowanie.  Daje ono ogromne możliwości -Maluch jest blisko, mamy go "pod kontrolą" i co najważniejsze - uwalniamy swoje ręce. :)  Możemy wszystko,  wystarczy chcieć. Edukujcie ludzi wkoło, może ktoś z Waszych bliskich jeszcze tego nie wie?

Komentarze